top of page

Na czym polega profesjonalny speechwriting?

  • Ikona aplikacji Facebook

Speechwriting to pisanie przemówień dla osób, które występują publicznie: polityków, dyplomatów, kadry zarządzającej. Korzystanie z pomocy speechwriterów, niesłusznie zwanych też czasem ghostwriterami, jest bardzo rozpowszechnione, jednak specyficzny charakter tej pracy sprawia, że słuchając czyjegoś przemówienia zwykle nie zdajemy sobie sprawy, iż zostało ono wcześniej przygotowane przez specjalistę. Zdarza się, że posada etatowego speechwritera w ważnej instytucji wiąże się z prestiżem i sławą, a twórcy przemówień stają się prawdziwymi celebrytami. Jednak najczęściej pozostają oni w cieniu osób, dla których pracują, a naczelna w tym zawodzie zasada dyskrecji nie pozwala im niekiedy ujawniać swojej tożsamości. Profesjonalne pisanie przemówień jest co najmniej tak stare jak sama sztuka retoryki. Już w V w. p.n.e. można było w Atenach zlecić napisanie mowy, którą następnie wygłaszało się samodzielnie przed sądem lub na zgromadzeniu. Obecnie zawód speechwritera jest powszechnie uznaną formą działalności twórczej i zawodowej, a w wielu krajach istnieją stowarzyszenia autorów przemówień takie jak European Speechwriter Network (http://www.europeanspeechwriters.org/) czy UK Speechwriters' Guild (http://www.ukspeechwritersguild.co.uk/). W Polsce, w miarę rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i gospodarki rynkowej, usługi speechwiterskie również zyskują coraz większą popularność.  

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak opowiedzieć o własnym biznesie wpisując go w kontekst społeczno-cywilizacyjny?

 

W październiku ubiegłego roku podczas dorocznej konferencji stowarzyszenia AMPO (Association of Metropolitan Planning Organizations) Myron Grey, dyrektor amerykańskiego oddziału UPS wygłosił przemówienie, w którym przedstawił działalność zarządzanej przez siebie firmy na tle problemów globalnej urbanizacji.

Mowa, której autorem jest Bill Bryant (http://www.bryantmarcomm.com), została nagrodzona w tegorocznej edycji konkursu „Cicero Awards” w kategorii „Polityka publiczna”.

 

https://www.pressroom.ups.com/pressroom/ContentDetailsViewer.page?ConceptType=Speeches&id=1426415454426-431

 

 

Speechwriter jako doradca

 

Speechwriter z zasady nie jest doradcą politycznym. Jest po to, by zadbać o właściwe brzmienie przemówienia, a nie po to, żeby wpływać na jego treść. Siłą rzeczy jednak, jako bliski współpracownik, może czasem zostać poproszony przez swojego zleceniodawcę o coś więcej niż tylko umiejętne przelanie na papier jego myśli.

W kwietniu 1973 roku prezydent Richard Nixon postanowił w związku z aferą Watergate zwolnić dwóch swoich doradców: Johna Ehrlichmana i Harry'ego Robbinsa Haldemana. Gdy prezydencki speechwriter Raynold Price przyniósł mu tekst przemówienia w tej sprawie, Nixon miał powiedzieć: „Ray, jeśli uważasz, że ja też powinienem zrezygnować, dopisz to, bo czuję się odpowiedzialny”. Ostatecznie Richard Nixon ustąpił dopiero 9 sierpnia 1974 roku, a o rozmowie z Pricem opowiedział w słynnym wywiadzie z Davidem Frostem (3:00 min.):

 

https://www.youtube.com/watch?v=xRGYmo6bKqg

 

 

Tysiąc słów dla tysiąca naszych fanów

 

Nasza strona na Facebook'u ma już ponad tysiąc fanów! Z tej okazji postanowiliśmy... napisać mowę składającą się dokładnie z tysiąca słów:

 

Szanowni Państwo,

 

pół roku temu zainaugurowaliśmy projekt Sztuka Pisania Przemówień. Od tego czasu zdobyliśmy sympatię i zaufanie ponad tysiąca osób, które zdecydowały się polubić naszą stronę. To dla nas wielki sukces, powód do radości i motywacja do dalszego działania.

Naszą domeną są słowa. Nie wszyscy je dziś doceniają. Wielu zdaje się lekceważąco powtarzać za Szekspirowskim Hamletem: „słowa, słowa, słowa”, nie wierząc w ich siłę i wątpiąc w ich sprawczą moc. Czym jednak byłoby nasze życie bez słów? To one nadają wartość naszym czynom. To dzięki nim możemy się komunikować. To słowa pozwalają nam tworzyć idee, sprawiają, że miliony, a czasem nawet miliardy ludzi są w stanie zjednoczyć się w dążeniu do wspólnego celu.

 

W żadnej innej formie słowo nie ma tak wielkiej mocy, jak w przemówieniach. Jest to forma komunikacji, w której mówca stając przed słuchaczami zyskuje szansę, by w określonym czasie zjednać ich sobie, przekonać do swoich racji, zabrać w podróż po krainie własnej wyobraźni. Aby to osiągnąć, trzeba zastosować cały repertuar środków takich, jak gestykulacja, umiejętne operowanie głosem, mimika, kontakt wzrokowy ze słuchaczami. Jednak najważniejsze pozostają słowa, ich dobór, budowa zdań, rytm i melodia, umiejętne stosowanie figur retorycznych, kompozycja mowy, dobór argumentów. Bez treści, bez słów, bez tekstu nawet najlepszy mówca staje się bezradny. Może co najwyżej robić miny i wymachiwać rękami, ale nawet najbardziej udane gesty niewiele będą znaczyły, jeżeli nie wypełnimy ich konkretną treścią.

 

Są ludzie, dla których umiejętność przemawiania jest sprawą fundamentalną. Należą do nich politycy, menadżerowie, wykładowcy, trenerzy, prezenterzy, sprzedawcy, konferansjerzy, jednak gdy się dobrze nad tym zastanowić, każdy z nas, chcąc nie chcąc, na co dzień przemawia. Przemawiamy do naszych najbliższych, przemawiamy do naszych dzieci, przemawiamy do partnerów biznesowych, przemawiamy podczas rodzinnych świąt, spotkań handlowych i oficjalnych uroczystości. Każdy z nas staje na co dzień przed mniejszym lub większym audytorium próbując swoich sił w ciężkim ogniu retorycznej perswazji. Wszyscy też mniej lub bardziej boleśnie zderzamy się z tym samym doświadczeniem: skuteczne operowanie słowem nie jest rzeczą łatwą.

 

Słowo jest wielkim mocarzem, ale żeby móc tę siłę w pełni wykorzystać, trzeba ją najpierw okiełznać. Trzeba pokonać opór, jaki słowa stawiają myślom. Trzeba nauczyć się, jak za pomocą słów tworzyć własny obraz rzeczywistości i jak sprawić, by ten obraz nie pozostał tylko naszą własną, osobistą wizją, naszym prywatnym objawieniem, ale żeby to samo, o czym mówimy, zobaczyli również ludzie, do których przemawiamy. Potrzebujemy obrazów, które będą miały moc przekonywania, które porwą innych, które sprawią, że nasi słuchacze ujrzą oczyma wyobraźni to samo, co i my widzimy, poczują to samo, co i my czujemy, będą chcieli tego samego, czego i my chcemy.

 

Słowa dają tę możliwość. Wiedział o tym ksiądz Piotr Skarga, kiedy malował słowami obraz ojczyzny jako tonącego okrętu. Wiedział o tym Abraham Lincoln, kiedy w trzystu słowach znanych jako „Orędzie gettysburskie” kształtował świadomość polityczną Amerykanów. Wiedział o tym Steve Jobs, gdy mówił, że za nadgryzionym jabłkiem kryje się gen innowacyjności. Dzieje cywilizacji to w dużej mierze historia wielkich mów i wybitnych mówców, którzy słowami inspirowali swoich słuchaczy, kształtowali przemiany społeczne, rozbudzali świadomość, inspirowali postęp badań naukowych i rewolucje technologiczne.

 

Umiejętności retoryczne są szczególna ważne społeczeństwie demokratycznym i w warunkach wolnego rynku. Nie sposób wygrać wyborów, podpisać ważnego kontraktu, pozyskać dobrego zlecenia, jeżeli nie umie się przekonać do swojej oferty. Im dłuższa jest tradycja demokratyczna i wolnorynkowa, tym staje się to trudniejsze, gdyż w miarę upowszechnienia wiedzy retorycznej zwiększa się konkurencja i coraz bardziej wymagający stają się słuchacze.

 

Dziś też, bardziej niż kiedykolwiek, sztuka przemawiania zyskuje na znaczeniu za sprawą mediów społecznościowych i telewizji na życzenie. W sytuacji, gdy każdą publiczną wypowiedź można w dowolnym momencie odtworzyć, zatrzymać, cofnąć, wysłuchać ponownie, nie ma już miejsca na błędy, niezręczności czy niedopowiedzenia. Trzeba liczyć się z tym, że każde nasze słowo będzie starannie analizowane, skrupulatnie oceniane i w dowolny sposób interpretowane. Dlatego tak ważne jest doskonalenie umiejętności przemawiania, nie tylko gestykulacji, pracy z głosem, patrzenia na widownię, ale także odpowiedniego formułowania myśli. Nasz sukces zależy od tego, w jakim stopniu tę wiedzę opanujemy i czy będziemy umieli ją właściwie zastosować. Jedno jest pewne: dobre chęci same nie wystarczą. Cóż z tego, że mamy piękne wizje i snujemy ambitne plany? Cóż z tego, że mamy rację? Cóż z tego, że prawda jest po naszej stronie? Jeżeli nie potrafimy przekonać do tego innych, wszystko to jest nic nie warte.
 

Dlatego właśnie stworzyliśmy naszą stronę. Dziękujemy za to, że jesteście z nami. Dziękujemy za to, że każdego dnia czytacie nasze wpisy. Dziękujemy za to, że piszecie komentarze i pozostawiacie ślad w postaci like'ów. Dzięki Wam czujemy się potrzebni, wierzymy w sens naszej pracy, stale poszukujemy nowych inspiracji, aby nasz fanpage był ciekawy, prezentował wysoki poziom merytoryczny i zawierał jak najwięcej praktycznych wskazówek.

 

Szczególne podziękowania kierujemy w stronę zespołu Facebook'a oraz jego założyciela, Pana Marka Zuckerberga. Bez tej globalnej przestrzeni komunikacji, w której ludzie o podobnych zainteresowaniach, pasjach i poglądach mogą odnajdywać się bez względu na dzielącą ich odległość, nasz sukces nie byłby zapewne możliwy.

 

Świętujemy dzisiaj niewątpliwe osiągnięcie, jakim jest wysoka popularność naszej strony, wierzymy jednak, że jest to dopiero początek. Już dziś możemy pochwalić się innymi, bardziej namacalnymi sukcesami, tysiąc fanów to bowiem nie tylko liczba na ekranie komputera. To również wiele obiecujących kontaktów, relacji z naszymi Partnerami biznesowymi oraz liczne przyjaźnie. Wiele wspólnych projektów doczekało się już realizacji, inne są w trakcie opracowywania. Wciąż jesteśmy otwarci na nowe propozycje.

 

Nasze plany są bardzo ambitne. Na stronie „przemawiaj.pl” chcemy oferować szkolenia i konsultacje, strona „speechwriting.pl” ma służyć integracji polskiego środowiska autorów przemówień, a projekt „akademiaprzemawiaj.pl” to cykl wydarzeń promujących umiejętność sprawnej komunikacji. Chcemy zmienić oblicze komunikacji w naszym kraju, chcemy stworzyć środowisko zawodowych speechwriterów, chcemy dawać mówcom skuteczne narzędzia perswazji, a słuchaczom instrumenty do jak najlepszego rozumienia przemówień.

Nasze zaproszenie do współpracy jest wciąż aktualne. Zapraszamy wszystkich, którym bliskie są problemy komunikacji i perswazji. Zapraszamy polityków, przedsiębiorców, menadżerów, specjalistów public relations, autorów przemówień, firmy szkoleniowe, mówców, trenerów, badaczy i wszystkich zainteresowanych tematyką wystąpień publicznych. Połączmy siły w propagowaniu wiedzy i umiejętności. Wykształćmy kolejne pokolenia sprawnych polityków, przedsiębiorców, działaczy społecznych, samorządowców, urzędników i wyborców.

 

Bądźmy razem, by lepiej się rozumieć!

 

 

Co łączy Jeba Busha i Władysława Gomułkę?

 

Któż z nas nie słyszał kiedyś o „błędach i wypaczeniach”? Za twórcę tego retorycznego toposu uważa się Władysława Gomułkę, który w październiku 1956 roku przemawiając na Placu Defilad w Warszawie mówił m.in.:

„W ciągu ubiegłych lat nagromadziło się w życiu Polski wiele zła, nieprawości i bolesnych rozczarowań. Idee socjalizmu, przeniknięte duchem wolności człowieka i poszanowania praw obywatela, w praktyce uległy głębokim wypaczeniom. Słowa nie znajdowały pokrycia w rzeczywistości. Ciężki trud klasy robotniczej i całego narodu nie dawał oczekiwanych owoców.”

Od tego czasu „błędy i wypaczenia” zrobiły zawrotną karierę w rodzimym dyskursie politycznym najpierw jako poręczny slogan, a następnie jako sarkastyczny komentarz do działań i wypowiedzi przeciwników, zwłaszcza tych sprawujących władzę.

Okazuje się, że Amerykanie również mają podobną frazę, a brzmi ona: „Mistakes were made”. Zdanie to jest póki co domeną klanu Bushów. Użył go George Bush senior tłumacząc się jako wiceprezydent z afery „Iran-Contras”, używał go George W. Bush tłumacząc się z wojny Iraku, używa go też Jeb Bush w swojej kampanii wyborczej. Nic dziwnego, eufemizmy czasem się przydają, zwłaszcza gdy trzeba ocenić własne poczynania, a szansa, że przynajmniej część słuchaczy weźmie je za dobrą monetę, jest na ogół dość duża.

 

https://www.youtube.com/watch?v=ZbXrlj76J80

 

 

Co nas pociąga w grze przeciwieństw?

 

Lubimy kontrastowe zestawienia barw, z przyjemnością oglądamy zawody sportowe, w których piłka porusza się tam i z powrotem odbijana przez zawodników przeciwnych drużyn, w filmach akcji obserwujemy z zapartym tchem walkę dobra ze złem...

Przeciwieństwa dostarczają nam przeżyć, budzą emocje, są ekscytujące, ciekawe i dynamiczne. Nie inaczej jest w przypadku gry słów. Połączenia przeciwieństw, zwane w retoryce antytezami, są jednym z najskuteczniejszych narzędzi perswazji. Dzięki nim nasz przekaz, zestawiony z poglądami przeciwnika, staje się o wiele bardziej wyrazisty.

Efekt ten znakomicie wykorzystał Jeb Bush rozpoczynając swoją kampanię wyborczą. „Budowanie przyszłości” zamiast „pożyczania pieniędzy”, „małe siostry” zamiast „wielkiego brata”, „strażnicy pokoju” (peacemakers) zamiast „architektów historii” (historymakers), prezydent wspierający wolnościowe dążenia Kubańczyków zamiast turystów wspierających finansowo kubański reżim to przykłady antytez, które znalazły się w jego inauguracyjnym przemówieniu. Cóż, jak widać, po tak efektownych zestawieniach mówcy pozostaje już tylko wsłuchiwać się z uśmiechem w owacje tłumu.

 

 

Czy warto powtarzać znane hasła?

 

„Bóg, honor, Ojczyzna”, „Za wolność Waszą i naszą”, „Wolność, równość, braterstwo” - któż z nas nie zna tych haseł? Pytanie, czy warto ich jeszcze używać? Czy mają one jeszcze w sobie coś z dawnego retorycznego potencjału?

Odpowiedź brzmi „tak”, ale pod jednym warunkiem: aby znane powszechnie hasła zabrzmiały z dawną świeżością i znowu mogły porywać słuchaczy, należy ich używać w stosownych okolicznościach, w chwilach przełomowych, w przemówieniach z wyjątkowych okazji.

Dobrym przykładem jest "Orędzie gettysburskie" Abrahama Lincolna. Słynna fraza o „rządach narodu, przez naród i dla narodu” nie była wcale oryginalna. Samo sformułowanie pojawia się już w XIV wieku w przedmowie do pierwszego angielskiego tłumaczenia Biblii autorstwa Johna Wycliffe'a i zapewne stąd właśnie wzięte, staje się dla XIX-wiecznych amerykańskich mężów stanu politycznym sloganem (przed Lincolnem używają go m.in. Theodore Parker i Daniel Webster). Jednak to z "Orędziem gettysburskim" i postacią Abrahama Lincolna słowa te kojarzą się najbardziej. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że użył ich we właściwym momencie i w odpowiednich okolicznościach, po drugie dlatego, że dzięki swojej charyzmie zdołał im nadać nowe znaczenie.

 

 

Panie Gorbaczow, niech Pan zburzy ten mur!

 

Dziś przypada 28. rocznica ‪‎wystąpienia‬ Ronalda Reagana przed Bramą Brandenburską w Berlinie.

Autor tego ‪‎przemówienia‬ Peter Robinson wspomina, że podczas wizyty przygotowawczej odłączył się od oficjalnej delegacji zaproszony na przyjęcie do domu Dietera i Ingeborg Elzów. Nagle, wśród rozmów o „pogodzie, reńskich winach i cenach mieszkań w Berlinie”, postanowił zadać prowokacyjne pytanie:
- Czy to prawda, że przywykliście do muru?

Po chwili konsternacji zaczęły padać coraz bardziej osobiste i emocjonalne odpowiedzi. Wreszcie Ingeborg Elz, oświadczyła:
- Jeżeli ten człowiek, Gorbaczow, poważnie mówi o glasnosti i pieriestrojce, może to udowodnić. Niech pozbędzie się tego muru.

Zdanie to zainspirowało Robinsona do napisania słów, które stały się potem symbolem całego przemówienia:

„Pierwszy Sekretarzu Gorbaczow (w pierwotnej wersji zwrot miał brzmieć „Herr Gorbaczow”), jeżeli zależy Panu na pokoju, jeżeli zależy Panu na dobrobycie w Związku Radzieckim i we Wschodniej Europie, jeżeli zależy Panu na liberalizacji, niech Pan przyjedzie pod tę bramę, Panie Gorbaczow, niech Pan otworzy tę bramę, Panie Gorbaczow, niech Pan zburzy ten mur!”

Doradcy Reagana do samego końca sprzeciwiali się wygłoszeniu tego fragmentu uznając, że jest on zbyt prowokacyjny. Ostateczną decyzję podjął sam prezydent, który na pytanie, czy zamierza wygłosić kontrowersyjne słowa, miał ponoć odpowiedzieć: 
- Chłopcy z Departamentu Stanu mnie zabiją, ale trzeba to zrobić.

 

Całego przemówienia można wysłuchać tutaj:https://www.youtube.com/watch?v=IaiSIKqWvOI

 

Wspomnienia Petera Robinsona dostępne są tutaj:http://www.archives.gov/publicati…/…/2007/summer/berlin.html

 

 

Metafory branżowe - ‪polityka

„Rząd coraz bardziej przypomina tonący Titanic, obecność orkiestry w Sejmie przybrała symboliczny wymiar”, „statek tonie, a oni próbują malować ściany w kajutach”, „Donald Tusk opuścił tonący okręt” - to wybrane cytaty z komentarzy do ostatnich wydarzeń politycznych.

A wszystko zaczęło się ponad dwa i pół tysiąca lat temu, gdy starożytny grecki poeta Alkajos po raz pierwszy użył metafory państwa jako okrętu.

 

 

Metafory branżowe - ‪ekonomia‬ i ‪‎finanse‬

 

"Zaskakujące przyspieszenie w gospodarce", "dizajn motorem napędowym biznesu", "rachunkowość na zakręcie kapitału intelektualnego", to tylko niektóre przykłady użycia metafor motoryzacyjnych w języku ekonomii. Trudno się temu dziwić, nic przecież nie kojarzy się tak powszechnie z biznesem, jak drogie i szybkie samochody.


 

Metafory branżowe - ‪‎medycyna‬

 

W niektórych dziedzinach wyjątkowo dobrze sprawdzają się konkretne rodzaje metafor. Tak jest w przypadku medycyny, gdzie szczególnie chętnie używa się przenośni militarnych. Lekarze "walczą o życie", pacjenci "pokonują chorobę", a organizm szuka "naturalnych sprzymierzeńców". Dobrym przykładem takiego językowego zapożyczenia jest wypowiedź brytyjskiego badacza Prof. Petera Johnsona w związku z prezentacją nowej metody leczenia nowotworów:

"Nowotwory rozwijają się, ponieważ udaje im się ukryć przed systemem odpornościowym i zamaskować zagrożenie, jakie stwarzają. Immunoterapia obnaża komórki rakowe i alarmuje układ odpornościowy".

Co ciekawe, związki języka medycyny i wojskowości są wzajemne. Świadczą o tym m.in. wyrażenia takie jak "operacja militarna" czy "chirurgiczny atak".


 

Widzieć świat czując – o potędze metafor

 

Metafory pomagają nam uzmysłowić abstrakcyjne pojęcia, pozwalają nie tylko rozumieć, ale i odczuwać to, o czym mówimy, a odwołując się do wspólnych doświadczeń sprawiają, iż rzeczy odległe i obojętne nagle stają się bliskie i ważne.

„Krzyk mojego umierającego ojca był krzykiem zabijanych zwierząt”, „ludzkość jest niczym wirus”, „wegetarianie to populacja większa niż Unia Europejska”, „woda jest nową ropą naftową”, „każdy kęs mięsa to zapłakana twarz głodnego dziecka”, „nasze noże i widelce są bronią masowego rażenia”, „zwierzęta to nie inne gatunki, to inne narody” - tak były prezes Citibanku Phillip Wollen namawia do niejedzenia mięsa: https://www.youtube.com/watch?v=XMzd6DvTg3E


 

Arthur Greenwood – obrońca polskich granic

 

„Od pięćdziesięciu czterech godzin Polska stoi osamotniona u bram cywilizacji, broniąc nas i wszystkich wolnych narodów, wszystkiego, o co gotowi jesteśmy walczyć i wszystkiego, co jest nam drogie. Stoi z bezprzykładną odwagą i heroicznym męstwem oczekując, aż jej opieszali przyjaciele przyjdą jej z pomocą. Polski, którą nazywamy naszą towarzyszką, nie powinniśmy zostawiać samej sobie. Mówimy jej: „Nasze serca są z Tobą, a wraz z nimi cała nasza potęga, dopóki anioł pokoju donas nie powróci.”

Słowa te pochodzą z wystąpienia Arthura Greenwooda wygłoszonego w Izbie Gmin 3 września 1939 roku. W tych dniach Greenwood zastępował nieobecnego szefa partii Clementa Atlee'ego. Pierwsze przemówienie w sprawie wypowiedzenia wojny wygłosił dzień wcześniej w odpowiedzi na informację premiera Neville'a Chamberlaina. Wystąpienie to wzbudziło wiele emocji i było przerywane okrzykami, a sam Greenwood mówił m.in.: „I am not prepared to say — and I have tried to play a straight game — I am not prepared to say what I would have done had I been one of those sitting on those Benches”. Jednak następnego dnia wygłosił płomienną i starannie przygotowaną mowę wzywającą brytyjski rząd, by stanął po stronie Polski, podczas gdy przedstawiciele konserwatystów skupiali się raczej na sytuacji w zagrożonej wojną Francji. Był to jeden z najbardziej spektakularnych momentów w karierze politycznej Greenwooda, który został potem zaproszony przez Winstona Churchilla do wojennego rządu koalicyjnego jako minister bez teki.


 

Pamiętaj, że to TY wyznaczasz kierunki!

 

Jest rok 1964, Ronald Reagan, do niedawna związany z Partią Demokratyczną, udziela poparcia kandydatowi republikanów, Barry'emu Goldwaterowi. Wyborcy mogą być zdezorientowani. Jak temu zapobiec? Najlepiej wprowadzając własny układ odniesienia: nie ma „lewa” ani „prawa”, jest tylko... „góra” i „dół” (3.55 min.).

Przemówieniem „Czas wyboru” Ronald Reagan otworzył sobie drogę do politycznej kariery, a dla Barry'ego Goldwatera pozyskał na kampanię wyborczą okrągły milion dolarów.

 

https://www.youtube.com/watch?v=qXBswFfh6AY


 

Czy warto być apodyktycznym?

 

Apodyktyczność, czyli niezłomne przekonanie o słuszności własnego zdania, nie jest naszym sprzymierzeńcem w perswazji. Zakładając, że wszyscy muszą się z nami bezwarunkowo zgadzać, pomijamy bowiem etap przekonywania, ryzykując tym samym zerwanie relacji komunikacyjnej z odbiorcami. Taka strategia może być skuteczna jedynie w przypadku, gdy słuchacze podzielają całkowicie nasz punkt widzenia, w przeciwnym razie z pozycji lidera możemy szybko zostać zepchnięci na margines.

W naszym cyklu filmowym przypominamy dziś słynną ekranizację sztuki Reginalda Rose'a „Dwunastu gniewnych ludzi” (z roku 1957), a w niej przemowę „właściciela warsztatu samochodowego”, w tej roli Ed Begley: https://www.youtube.com/watch?v=dzhH2hlNSfs


 

Warto przegrywać z klasą

 

W swojej długiej politycznej karierze senator Edward "Ted" Kennedy wygłosił wiele znakomitych mów, ale największą sławę przyniosło mu wystąpienie 12 sierpnia 1980 roku podczas konwencji wyborczej demokratów w Nowym Jorku. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że było to przemówienie z okazji... przegranej.

Ustępując pola Jimmy'emu Carterowi Kennedy jasno zadeklarował, że ponad osobiste ambicje przedkłada demokratyczne ideały. Prawdziwą ozdobą tej doskonale skomponowanej, obfitującej w anafory i enumeracje mowy było jej ostatnie zdanie: "nadzieja jest wciąż żywa, a sen nigdy nie umrze" ("the hope still lives, and the dream shall never die").

Cały tekst przemówienia dostępny jest tutaj: http://www.historyplace.com/speeches/tedkennedy.htm

 

 

Śmierć, podatki i studolarówka

 

17 kwietnia 1790 roku zmarł Benjamin Franklin, wybitny amerykański polityk, uczony, filozof i wynalazca, współautor Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Zawdzięczamy mu wiele maksym i bon motów, z których najsłynniejszym jest z pewnością zdanie: "Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki". Nasz ulubiony cytat z Franklina dotyczy podstaw retorycznego warsztatu: "Mówisz mi, a ja zapominam; uczysz a zapamiętuję; angażujesz mnie, a ja się uczę" ("Tell me – and I forget; Teach me – and I remember; Involve me and I learn"). W 225 rocznicę śmierci wielkiego Amerykanina przypominamy jedno z jego najsłynniejszych przemówień, wygłoszoną 17 września 1787 roku pochwałę projektu Konstytucji Stanów Zjednoczonych zaczynającą się od słów: "Przyznaję, że są w tej konstytucji zapisy, z którymi się dziś nie zgadzam.". W trakcie wystąpienia mówca, odwołując się do powszechnego poczucia omylności i nieomylności, stara się zmienić nastawienie słuchaczy od sceptycyzmu do bezwarunkowej akceptacji:

 

Mr. President:

I confess that there are several parts of this constitution which I do not at present approve, but I am not sure I shall never approve them; for having lived long, I have experienced many instances of being obliged by better information, or fuller consideration, to change opinions even on important subjects, which I once thought right, but found to be otherwise. It is therefore that the older I grow, the more apt I am to doubt my own judgment, and to pay more respect to the judgment of others.

 

Most men indeed as well as most sects in Religion, think themselves in possession of all truth, and that wherever others differ from them it is so far error. Steele a Protestant in a Dedication tells the Pope, that the only difference between our Churches in their opinions of the certainty of their doctrines is, the Church of Rome is infallible and the Church of England is never in the wrong. But though many private persons think almost as highly of their own infallibility as of that of their sect, few express it so naturally as a certain French lady, who in a dispute with her sister, said "I don't know how it happens, Sister but I meet with no body but myself, that's always in the right. "Je ne trouve que moi qui aie toujours raison."

 

In these sentiments, Sir, I agree to this Constitution with all its faults, if they are such; because I think a general Government necessary for us, and there is no form of Government but what may be a blessing to the people if well administered, and believe farther that this is likely to be well administered for a course of years, and can only end in Despotism, as other forms have done before it, when the people shall become so corrupted as to need despotic Government, being incapable of any other.

 

I doubt too whether any other Convention we can obtain, may be able to make a better Constitution. For when you assemble a number of men to have the advantage of their joint wisdom, you inevitably assemble with those men, all their prejudices, their passions, their errors of opinion, their local interests, and their selfish views. From such an assembly can a perfect production be expected? It therefore astonishes me, Sir, to find this system approaching so near to perfection as it does; and I think it will astonish our enemies, who are waiting with confidence to hear that our councils are confounded like those of the Builders of Babel; and that our States are on the point of separation, only to meet hereafter for the purpose of cutting one another's throats.

 

Thus I consent, Sir, to this Constitution because I expect no better, and because I am not sure, that it is not the best. The opinions I have had of its errors, I sacrifice to the public good. I have never whispered a syllable of them abroad. Within these walls they were born, and here they shall die. If every one of us in returning to our Constituents were to report the objections he has had to it, and endeavor to gain partisans in support of them, we might prevent its being generally received, and thereby lose all the salutary effects and great advantages resulting naturally in our favor among foreign Nations as well as among ourselves, from our real or apparent unanimity.

 

Much of the strength and efficiency of any Government in procuring and securing happiness to the people, depends, on opinion, on the general opinion of the goodness of the Government, as well as well as of the wisdom and integrity of its Governors. I hope therefore that for our own sakes as a part of the people, and for the sake of posterity, we shall act heartily and unanimously in recommending this Constitution (if approved by Congress and confirmed by the Conventions) wherever our influence may extend, and turn our future thoughts and endeavors to the means of having it well administered.

 

On the whole, Sir, I can not help expressing a wish that every member of the Convention who may still have objections to it, would with me, on this occasion doubt a little of his own infallibility, and to make manifest our unanimity, put his name to this instrument.

 

Źródło: americanrhetoric.com

 

 

Jak komunikować trudne decyzje?

 

Nikomu tego nie życzymy, ale czasami jesteśmy zmuszeni przekazać naszym pracownikom lub podwładnym złe wieści i to w sposób, który nie tylko nie załamie ich morale, ale wręcz pobudzi do wytężonego działania. W takiej sytuacji bezwzględnie należy powołać się na konieczność i wykazać się zdecydowaniem. Pozwoli nam to wzbudzić poczucie nieuchronności i sprawić wrażenie, że panujemy nad sytuacją. Trzeba również dać do zrozumienia, iż sami też ponosimy stratę. Pamiętajmy, że okazując empatię, wzbudzamy ją w naszych słuchaczach. Najważniejsze jest jednak opanowanie, prawdziwy lider nawet w obliczu ostatecznej klęski jest w stanie zachować zimną krew.


 

Jak przemawiać do młodzieży?

 

To zadanie często staje przed wójtami, burmistrzami, prezydentami miast i przewodniczącymi rad rodziców. Co zrobić, by sprostać niezwykle wymagającemu audytorium, jakim są uczniowie i studenci? Otóż najlepiej połączyć ze sobą umiejętnie trzy elementy: poczucie humoru, życiową mądrość i wspomnienia z czasów własnej młodości. Oczywiście samo zastosowanie tej zasady nie zapewni nam sukcesu, bowiem każdy z wymienionych składników należy do wyższej szkoły retorycznej jazdy. Żarty muszą być śmieszne (dla słuchaczy!), mądrość głęboka i podana w oryginalny, zaskakujący sposób, a nasza historia po prostu ciekawa. Zobaczcie, jak w podobnej sytuacji poradził sobie Tony Blair: https://www.youtube.com/watch?v=Q6F6iGNpQX0


 

Jak przygotować się do wygłoszenia mowy?

 

Jeżeli to możliwe, powinniśmy zapoznać się z przestrzenią, w której będziemy przemawiali, oswoić się z nią tak, abyśmy występując czuli się jak najswobodniej. Stańmy na chwilę przy mównicy lub zasiądźmy za stołem, sprawdźmy jakość nagłośnienia i oświetlenie. Warto też wygłosić próbkę tekstu, najlepiej początek przemówienia. Jeżeli na sali są obecne inne osoby, spróbujmy nawiązać z nimi konwersację. Oto, jak w 1974 roku Richard Nixon przygotowywał się do ogłoszenia swojej rezygnacji z urzędu Prezydenta Stanów Zjednoczonych: https://www.youtube.com/watch?v=zLHc8NR_v-8


 

Perykles i wojna w obronie demokracji

 

Często słyszymy, jak brytyjscy czy amerykańscy politycy uzasadniają konieczność prowadzenia „wojny z terroryzmem”, a wcześniej „zimnej wojny”, potrzebą obrony demokracji, zachodnich wartości i stylu życia. Prekursorem takiej argumentacji był Perykles. W pierwszym roku tak zwanej wielkiej wojny peloponeskiej wygłosił on nad grobami poległych Ateńczków mowę pogrzebową, której treścią była pochwała ustroju demokratycznego. Miała ona uzasadnić słuszność konfliktu ze Spartą, którego stawką była nie tylko hegemonia w basenie Morza Śródziemnego, ale właśnie przyszłość demokracji.

Mowę pogrzebową Peryklesa przekazał historyk grecki Tukidydes w swoim dziele „Wojna peloponeska”. O tym, że nie straciła ona wiele ze swojej aktualności, świadczyć mogą poniższe fragmenty (w przekładzie Kazimierza Kumanieckiego):

„Nasz ustrój polityczny nie jest naśladownictwem obcych praw, a my sami raczej jesteśmy wzorem dla innych niż inni dla nas. Nazywa się ten ustrój demokracją, ponieważ opiera się na większości obywateli, a nie na mniejszości. W sporach prywatnych każdy obywatel jest równy w obliczu prawa; jeśli zaś chodzi o znaczenie, to jednostkę ceni się nie ze względu na jej przynależność do pewnej grupy, lecz ze względu na talent osobisty, jakim się wyróżnia; nikomu też, kto jest zdolny służyć ojczyźnie, ubóstwo albo nieznane pochodzenie nie przeszkadza w osiągnięciu zaszczytów. W naszym życiu państwowym kierujemy się zasadą wolności. W życiu prywatnym nie wglądamy z podejrzliwą ciekawością w zachowanie się naszych współobywateli, nie odnosimy się z niechęcią do sąsiada, jeśli się zajmuje tym, co mu sprawia przyjemność, i nie rzucamy w jego stronę owych pogardliwych spojrzeń, które wprawdzie nie wyrządzają szkody, ale ranią. Kierując się wyrozumiałością w życiu prywatnym, szanujemy prawa w życiu publicznym.”

„Miasto nasze pozostawiamy otwarte dla wszystkich; nie zdarza się, żebyśmy wydalali cudzoziemców i nie pozwalali komuś uczyć się u nas albo patrzeć na coś, co mogłoby się przydać naszym wrogom: mamy bowiem zaufanie nie tyle do przygotowań i podstępów wojennych, ile do własnej odwagi w działaniu.”

„U nas ci sami ludzie, którzy zajmują się sprawami państwa, zajmują się także swymi osobistymi, a ci, którzy ograniczają się tylko do swego rzemiosła, znają się także na polityce. Jesteśmy jedynym narodem, który jednostkę nie interesującą się życiem państwa uważa nie za bierną, ale za nieużyteczną. Zawsze sami oceniamy wypadki i staramy się wyrobić sobie trafny sąd; nie stoimy na stanowisku, że słowa szkodzą czynom, lecz że najpierw trzeba się dać pouczyć słowom, zanim się do czynów przystąpi.(...) każda jednostka może z największą swobodą przystosować się do najrozmaitszych form życia i stać się przez to samodzielnym człowiekiem”.


 

Czy JFK powiedział „jestem pączkiem”?

 

W tłusty czwartek wypada przypomnieć mowę z... pączkiem w tle. 26 czerwca 1963 roku Prezydent John Fitzgerald Kennedy wygłosił w Berlinie Zachodnim przemówienie z okazji 15 rocznicy otwarcia berlińskiego mostu powietrznego. W pierwszych słowach swojego wystąpienia Kennedy odniósł się do czasów Imperium Rzymskiego porównując starożytny Rzym do współczesnego Berlina: „Dwa tysiące lat temu największą dumą było powiedzieć: civis Romanus sum (Jestem obywatelem rzymskim). Dzisiaj, w świecie wolności, największą dumą jest powiedzieć «Jestem berlińczykiem».” Był to bardzo zręczny chwyt retoryczny. Słowa te nie tylko przydawały dumy berlińczykom, ale także odbudowywały dumę narodową Niemców, którzy do dziś w pewnym sensie czują się spadkobiercami Rzymian. Dwadzieścia pięć lat później dziennikarz New York Times William J. Miller zasugerował, że zdanie „Ich bin ein Berliner” znaczyło w istocie „jestem pączkiem” (Berliner Pfannkuchen). W rzeczywistości zdanie to było bardziej niż poprawną formą wyrażenia myśli zamierzonej w wystąpieniu (por. J. Eichhoff , 'Ich bin ein Berliner': A History and Linguistic Clarification. Monatshefte für den deutschen Unterricht, deutsche Sprache und Kultur, 1993). Samo użycie motywu nie było oryginalne, rok wcześniej Kennedy wykorzystał go przemawiając w Nowym Orleanie: „Dwa tysiące lat temu największą dumą było powiedzieć: civis Romanus sum (Jestem obywatelem rzymskim). Dzisiaj, w roku 1962, wierzę w to, największą dumą jest powiedzieć: jestem obywatelem Stanów Zjednoczonych”. Pierwotnie Kennedy miał wygłosić dłuższe partie swojej mowy w języku niemieckim, ale szybko okazało się, że nie jest w stanie zrobić tego w sposób zadowalający. Sama mowa była imponująca, sugestywna i odbiła się szerokim echem. Szczególnie udane było polemiczne wyliczenie tych, którzy nie rozumieją zimnowojennej sytuacji. Po każdym zdaniu niczym refren następowała eksklamacja: „Niech przyjadą do Berlina!” (ostatni raz wygłoszona także po niemiecku):

"Jest wielu ludzi na świecie, którzy nie rozumieją, jaka jest różnica między wolnym światem i światem komunistycznym. Niech przyjadą do Berlina!

Są tacy, którzy mówią, że komunizm to powiew przyszłości.
Niech przyjadą do Berlina!

Są też tacy ludzie, którzy mówią, w Europie i poza nią, że z komunizmem można współpracować. 
Niech przyjadą do Berlina!

Nie brakuje też tych, którzy przyznają, iż komunizm jest złem, ale pozwala nam osiągać ekonomiczny rozwój.
Lass' sie nach Berlin kommen! Niech przyjadą do Berlina!"

Za przygotowanie mowy odpowiedzialny był prezydencki speechwriter Ted Sorensen, który opisał historię jej powstania w książce "Counselor: A Life at the Edge of History".

Na zdjęciu odręczna notatka Kennedy'ego z zapisanymi fonetycznie zdaniami: Ish bin ein Bearleener/Kiwis Romanus sum/Lust z nach Bearleen comen.

Pełny tekst wystąpienia znajdziecie tutaj:http://www.americanrhetoric.com/speeches/jfkberliner.html


 

 

 

 

bottom of page